Pisarka, działaczka społeczna, miłośniczka przyrody: Małgorzata Gutowska-Adamczyk. O najnowszej książce oraz o swojej pasji społecznikowskiej opowiada w rozmowie z WCK.

PRZEKROCZYŁAM TAJEMNICZY PRÓG
Pisarka, działaczka społeczna, miłośniczka przyrody Małgorzata Gutowska-Adamczyk. Od ośmiu lat mieszka w Aninie i tam, jak to szczerze oznajmia, doskonale jej się pracuje nad kolejnymi książkami. O najnowszej z nich oraz o swojej pasji społecznikowskiej opowiada w rozmowie z WCK.
WCK: Właśnie pojawiła się w księgarniach pani najnowsza książka, „Fortuna i namiętności”, tom 1 „Klątwa”. Jest to powieść historyczna: Polska na początku XVIII wieku, umiera król August II Mocny, wybory nowego władcy będą pełne intryg i walk, a na tym tle dzieje dwóch młodych kobiet. Książka zbiera wspaniałe recenzje i zanosi się na kolejny bestseller. Jak pani to robi, że czytelnicy wręcz czekają na każdą kolejną książkę pani autorstwa?
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Bardzo dziękuję za miłe słowa! Miałam naprawdę mnóstwo szczęścia, ponieważ „Cukiernią Pod Amorem” udało mi się przekroczyć jakiś tajemniczy próg rozpoznawalności, dzięki czemu wielu czytelników sięga po moje kolejne powieści. A co im się podoba? Na pewno trochę ich zaskakuję. Do każdego tytułu przygotowuję się bardzo starannie, wychwytują więc „smaczki”, ciekawostki, otrzymując trochę nowej wiedzy. Twierdzą, że moje powieści są plastyczne, wręcz filmowe, co jest ogromnym komplementem. A teraz będą też chyba mówić o galopującej akcji. Sama siebie nią zaskoczyłam.
WCK: Przez niektórych została pani właśnie porównana do Henryka Sienkiewicza. Czy już czuje się pani tą, która pisze ku pokrzepieniu serc?
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Nie, absolutnie nie. Zresztą każdy, kto zajrzał do „Fortuny i namiętności”, musiał zauważyć, że moją rolę widzę dokładnie na odwrót.
WCK: Jak to rozumieć. Czy to znaczy, że chce pani czytelnika zasmucać?
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Może nie tyle zasmucać, co pobudzać do refleksji. Historia to ciekawa nauka, dzięki niej widzimy, że ludzie na przestrzeni wieków nie bardzo się zmieniają, że mechanizmy rządzenia, co sprowadza się niekiedy do wywoływania wojen, są zadziwiająco podobne. Ale nawet wtedy, kiedy to wiemy, nie wyciągamy z tej wiedzy wniosków. Polska była w XVI wieku mocarstwem. Potem szlachta wywalczyła sobie prawa dyskryminujące inne grupy społeczne i to ostatecznie przyczyniło się do upadku naszej państwowości oraz śmierci wielu młodych przedstawicieli kolejnych pokoleń tej warstwy społecznej, swoistej hekatomby. Dopiero teraz mamy względnie długi pokój, wcześniej co pokolenie to wybuch powstania i w imię wolności składano daninę krwi. Wykrwawialiśmy się w walce z wrogiem, któremu pozwoliliśmy wejść w nasze granice, prowadząc bezwolną i kunktatorską politykę, wybierając króla nie na miarę potrzeb, tylko po to, by panował, ale nie rządził. Jeden z historyków nazwał byt królewski „fantomowym”, jako że w zasadzie król nie miał znaczącej władzy.
WCK: To pierwszy tom „Fortuny i namiętności”, zatem będę kolejne?
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Na razie będą dwa tomy, historia porażki króla-Piasta musi zostać zamknięta. Czy będą następne tomy na razie nie wiem, choć chciałabym trochę zostać w czasach saskich, a potem w stanisławowskich. Zatem nie wykluczam, że ten cykl się rozrośnie. Doprowadzenie historii do rozbiorów jest kuszące.
WCK: Skąd zainteresowanie powieścią historyczną? Zaczęła pani iść w tę stronę całkiem niedawno.
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: W „Cukierni Pod Amorem” pojawiła się nagle postać dziadka głównej bohaterki, Celiny Hryć. Tomasz Zajezierski pociągnął mnie w kierunku dworku szlacheckiego, obyczajowości tej warstwy społecznej. Na dodatek zdominował główną bohaterkę i sam zajął jej miejsce, a mnie nieoczekiwanie uczynił autorką powieści historycznych. Sukces „Cukierni” pokazał mi moje miejsce.
WCK: A więc to prawda co mówią pisarze, że czasem tworzone przez nich postacie zaczynają żyć swoim własnym życiem i nie dają się okiełznać autorowi?
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Tak, to prawda. Nagle okazuje się, że powieść ma swoją logikę i narzuca autorowi wybory, których on wcześniej nie przewidział. Dopiero będąc wewnątrz wykreowanej rzeczywistości widać mankamenty pomysłu i czasem trzeba ów pomysł dostosować do jej logiki. Jest zresztą dodatkową łamigłówką i miłym zaskoczeniem dla autora, gdy nagle postać poboczna wychodzi z mroku, bierze nici intrygi w swoje ręce i zaczyna powodować bohaterami pierwszoplanowymi. Coś takiego przydarzyło mi się w „Fortunie” ze Straszem.
WCK: Dlaczego wybrała pani właśnie ten okres, XVIII wiek, w historii Polski na swoją kolejną powieść?
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Trudno mówić o wyborze. Gdyby Pan spojrzał na moją podręczną biblioteczkę, znalazłby Pan przede wszystkim źródła z czasów stanisławowskich. Szukałam postaci do sagi warszawskiej o protestantach, takie było założenie wyjściowe. Ale nie znalazłam ani postaci, ani pomysłu i jakimś niepojętym zrządzeniem losu znalazłam się na Litwie wśród katolickiej szlachty, w roku 1733. Rozejrzałam się, wsiadłam do sań i pojechałam razem z miecznikową Zofią na wesele kasztelanki Cecylii.
WCK: Kiedy możemy spodziewać się kolejnej, drugiej części z serii, zatytułowanej „Zemsta”?
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Planowana jest za rok. Dla mnie to jednak tylko pół roku, gotowy tekst muszę oddać do końca lipca. Nie będzie łatwo.
WCK: Mieszka pani w Wawrze, jest pani tu znaną osobą, czy samo to miejsce ma jakikolwiek wpływ na pani twórczość, na to jak się pani tworzy.
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Naturalnie. Przede wszystkim dlatego, że od kiedy się tu sprowadziłam, mam własny gabinet! Anin pojawił się już w „Cukierni Pod Amorem”, akcja „13 Poprzecznej” również rozgrywa się w Aninie i w Międzylesiu. Choć mieszkam tu zaledwie od ośmiu lat, czuję się bardzo związana z Aninem i Wawrem.
WCK: Dała się pani poznać, jako działaczka społeczna.
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Rzeczywiście, przez niemal rok sprawowałam funkcję prezesa Oddziału Anin Towarzystwa Przyjaciół Warszawy, prowadzę blog aniński, na który zapraszam, ale przede wszystkim niestrudzenie sprzątam Anin. Jestem tak wdzięczna opatrzności, że pozwoliła mi osiąść w tak pięknym miejscu, że nie potrafię przejść obojętnie wobec wyrzuconej na ulicę butelki czy puszki po piwie. Trzeba to niestety powiedzieć – jesteśmy nacją niezwykle bałaganiarską! Kiedy ostatnio wracałam samochodem do Warszawy przerażona patrzyłam na pobocza drogi. Nie było nawet metra bez plastikowej lub szklanej butelki, papierów, opakowań po jedzeniu czy papierosach! Zwracam się do mieszkańców naszej dzielnicy – Nie zaśmiecajmy otoczenia! Nie wyrzucajmy śmieci gdzie popadnie, bo potem musimy je mijać na naszej drodze. One się same nie sprzątną! Zróbmy coś dla naszego otoczenia! Choćby tyle, że doniesiemy śmieci do najbliższego pojemnika. Damy tym świadectwo naszej kultury osobistej.
WCK: Czy wyjdzie kiedyś spod pani pióra powieść historyczna, która będzie działa się w... Wawrze?
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Nie widzę żadnych przeciwwskazań. A czy jest takie zamówienie?
WCK: Gdy tylko nadarzy się okazja zapytamy o to mieszkańców Wawra. Dziękuję za rozmowę.
Rozm. Michał Wichowski
Data publikacji: 18.03.2015