Co Wawer zawdzięcza aktorowi Jerzemu Radziwiłowiczowi? Otóż już niedługo na deskach teatru WCK pojawi się sztuka jednego z największych francuskich dramaturgów XVIII wieku Pierre’a de Marivaux pod tytułem „Aktorzy w dobrej wierze”.
Sztukę wyreżyseruje Philippe Chauvin a przetłumaczył ją na język polski właśnie Jerzy Radziwiłowicz, prywatnie i zawodowo wielki wielbiciel i znawca francuskiej literatury.
WCK: Dlaczego akurat Marivaux? Rozumiem Molier, zresztą też go pan tłumaczy, ale skąd ten zapomniany niemal w polskim teatrze twórca francuski?
Jerzy Radziwiłowicz: Ponieważ to jest znakomity autor. Świetny komediopisarz, piszący bardzo gorzkie komedie. W Polsce rzeczywiście prawie zupełnie zapomniany, wielka szkoda. Kiedyś miał swój czas i był u nas grany, ale od dawna się nie pojawia. W 2009 roku wystawialiśmy go w Teatrze Narodowym. Ja wtedy tłumaczyłem tę sztuką („Umowa, czyli łajdak ukarany”) na potrzeby teatru, a przy okazji jeszcze dwie jego jednoaktówki, które mi się niezwykle spodobały. Reżyserował Jacquess Lassalle, a jego asystentem był Philippe Chauvin.
WCK: Co pana tak pociąga w literaturze francuskiej XVII i XVIII wieku. Sztuki są tak pełne intryg, że niemal nie ma wytchnienia dla widza.
Jerzy Radziwiłowicz: I to jest właśnie ta niezwykła precyzja, niezwykła dyscyplina pisania, którą późniejsza dramaturgia straciła. Oni w swoich sztukach mieścili bardzo gęsto wszystko to, co mieli do opowiedzenia.
WCK: Pociąga więc pana mistrzowska forma francuskich twórców.
Jerzy Radziwiłowicz: To również. Tam nie ma pustych miejsc. Tam nie ma luk, tam nie ma waty. Tam jest spiętrzenie bardzo wielu rzeczy na krótkim dystansie. Wszystkie pięcioaktowe sztuki pisane wierszem owego czasu trwały dwie i pół godziny, z zegarkiem w ręku. To było związane z pewnymi wymogami technicznymi, a to trzeba było świece zmieniać, a to coś objaśniać. I w takim „formacie” tamtejsi autorzy mieścili dokładnie wszystko to, co mieli do powiedzenia.
WCK: I dobrze to zrobili...
Jerzy Radziwiłowicz: To jest teatr, który przeszedł i znakomicie przechodzi próbę czasu od paru wieków. Ludzkie sprawy jakie tam zostały zapisane nie zmieniające się właściwie. A która ze sztuk dzisiaj napisana przetrwa dłużej niż dwadzieścia. trzydzieści lat?
WCK: Kiedy zaczęła się pana przygoda z językiem francuskim?
Jerzy Radziwiłowicz: W liceum. Potem zacząłem pracować we Francji, wtedy go wyszlifowałem.
WCK: A kogo następnego będzie pan tłumaczył?
Jerzy Radziwiłowicz: XVII wiek. Molier i Corneille. Nadal rozglądam się nad konkretną sztuką do której bym się przymierzył.
WCK: A pociąga pana współczesna literatura francuska, choćby słynny Michel Houellebecq.
Jerzy Radziwiłowicz: Ależ on nie pisze dramatów!
WCK: A możliwość zrobienia adaptacji scenicznej?
Jerzy Radziwiłowicz: To sprawa reżyserów, ja się tym nie zajmuję, to nie jest moja działka. Natomiast co do Huellebeque’a to chciałem go sobie właśnie niedawno sprowadzić przez Internet. Chodziło o jego najnowszą powieść, która właśnie wyszła. I niestety nadziałem się na zjawisko, które jest coraz rzadsze, ale ciągle istnieje: jedyny sprzedawca który ma to na składzie nie chce jej wysłać do Polski. Chyba się jeszcze niektórzy nie połapali gdzie jest Polska i że jest już w Unii Europejskiej. Wygląda na to, że będę musiał poczekać do jesieni, gdy wyjdzie polskie tłumaczenie.
Rozm. Michał Wichowski, fot. Michał Wichowski
Data publikacji: 15.12.2015